czwartek, 28 czerwca 2012


 
PL













@ @ @

_________________________________________________________________________________

Strefa Wykluczonych 14-05-2296


Droga Jajniki!


Minęło już sporo czasu od momentu, kiedy postanowiłem kontynuować badania naszego ojca. Na samym początku było cholernie ciężko. Dysponowałem jedynie dwoma prastarymi zabytkami piśmiennictwa, odnalezionymi przez tatę i zapiskami, które po sobie pozostawił. Dlatego moje pierwsze próby pisania, nie różniły się prawie wcale od jego prób. Śmiało można rzec, iż wówczas nie dodałem niemal nic od siebie. Natomiast ojcu należą się pokłony i wieczny podziw potomnych, bo posiadając tak niewiele danych potrafił stworzyć własny tekst. Gdyby nie jego nieprawdopodobna intuicja, nigdy nie udało by mi się zajść tak daleko. Iść czyimś śladem jest przecież dużo łatwiej, niż stawiać pierwsze kroki. Nasz genialny tatko niewątpliwie przejdzie do historii jako twórca pierwszego nowożytnego pisma. Tymczasem tutaj, w Strefie Wykluczonych, co chwila natrafiam na coraz to kolejny zabytek słowa pisanego. Odgrodziliśmy się kompletnie od tego gorszego w naszym mniemaniu świata, jednak odgrodziliśmy się nie tylko ścianą nie do przebycia. Dzieli nas nie tylko Wielki Mur Pogardy. Dzieli nas bariera dźwięku.


Twój Lem

_________________________________________________________________________________




! ! !







@ @ @

_________________________________________________________________________________

Strefa Wykluczonych 20-05-2296


Droga Jajniki!


Nie uwierzysz mi pewnie, zresztą nie wiem nawet, jak ci to wytłumaczyć. Tutaj robią takie dziwne rzeczy. Przede wszystkim wcale nie zamykają się w żadnych osobistych kapsułach, tak jak my, tylko mieszkają razem, po kilka osób, w takich dużych, nie, nie potrafię tego tobie opisać. Oni to nazywają domami. Oczywiście nieustannie też mówią, chociaż na razie nie jestem w stanie zbyt wiele z tego zrozumieć. Dlatego porozumiewam się z nimi wyłącznie za pomocą pisma. Dzisiaj napisali mi na przykład nowe słowo: „seks”, i pokazali na czym to polega. To coś przechodzi wszelkie wyobrażenia. Kiedy wrócę chciałbym tego z tobą koniecznie spróbować i wciągnąć do tej zabawy nasze dzieci.


Twój Lem

_________________________________________________________________________________

Strefa Wykluczonych 22-05-2296


Droga Jajniki!


Wyobraź sobie, że oni tutaj wcale nie zamawiają dzieci z rozdzielnika, a uzyskują je przy pomocy tej czynności, o której ci ostatnim razem pisałem. Trudno to wyrazić słowami, ale wygląda to mniej więcej tak, że po pewnym czasie od zbliżenia kobiety i mężczyzny, dziecko wylatuje z matki jak z katapulty. Jakaś niepojęta siła wyrzuca płód spomiędzy jej nóg. Na dodatek nie wiadomo zupełnie, czego się po takim wyrzutku spodziewać. Otóż oni w ogóle nie mają możliwości wizualizacji indywidualnych preferencji, czyli nie mogą sobie wybrać, jakie będzie to ich niemowlę. No, ale przecież wspomniałem już, że dzieci się u nich nie zamawia. Napisali mi, iż jednak potrafią w pewien sposób wpływać na całokształt swojego dziecka. Ten swój wpływ nazywają „wychowaniem”. Ciekawe, co by o tym sądził nasz ojciec? Bo gdyby swego czasu nie zwizualizował swoich preferencji w stosunku do nas jako skłonności do nadmiernej eksploatacji narządów myślowych (tak to chyba można ubrać w słowa), to pewnie nie miał by kto kontynuować jego odkryć.


Twój Lem

_________________________________________________________________________________

Strefa Wykluczonych 27-05-2296


Droga Jajniki!


Bez przerwy czytam i powoli zaczynam rozumieć ich mowę. A nieustanna lektura sprawia, że wzmaga się moja ciekawość i zadaję coraz więcej pytań. Tubylcy zaś potrafią odpowiedzieć na każde z nich i są dla mnie niewyczerpanym źródłem wiedzy. Wczoraj dowiedziałem się na przykład, jak doszło do tego, że z naszego świata zniknęło zupełnie słowo. Zapewne niewiele będziesz w stanie z ich wyjaśnień pojąć, jednak nie przejmuj się. Ja jestem tutaj już dostatecznie długo, a rozumiem niewiele więcej od ciebie. Oto, co mi napisali:

Najpierw pojawiły się audio-booki, czyli książki odbierane za pomocą receptorów słuchu. Audio-booki (w Słowniku Jedynego Języka z 2258 roku, tom 1: „A-Bambuko”, występują już pod okrojoną nazwą „a-booki”) miały za zadanie przybliżyć literaturę tym osobom, które z różnych powodów nie mogły czytać (niewidomi, dzieci w wieku przedszkolnym, osoby ze zdiagnozowanym analfabetyzmem przewlekłym). Potem były e-booki, z racji rozpętanej wokół nich akcji „Ratujmy sosny, świerki i buki – czytajmy wyłącznie e-booki!”, zwane również eko-bookami. W rzeczywistości ten rodzaj książki, eksponowanej na wszelkich ekranach, od telefonów po wyświetlacze kuchenek, miał się przyczynić do pomnożenia zysków producentów zarówno już istniejących sprzętów (promocje typu: „przy zakupie trzech bestselerowych powieści otrzymujesz gratis pralkę z e-book wyświetlaczem”), jak i firm wprowadzających na rynek własne nowinki techniczne (podpisywanie umów na wyłączność z topowymi pisarzami i rozpowszechnianie ich dzieł w zastrzeżonym formacie, możliwym do odczytu tylko za pomocą specjalistycznych e-book odtwarzaczy). Jednak postępująca minimalizacja wszystkich sprzętów oraz chęć zaspokojenia potrzeb potencjalnych nabywców, wymusiły na autorach skracanie tekstów do granic możliwości. Chodziło głównie o to, by pragnący pochłonąć w krótkim czasie jak najwięcej różnorodnych książek konsument, nie marnował cennej energii własnej na przewijanie palcem tekstu na ekranie. Wzorcem stało się więc zmieszczenie w jego obrębie co najmniej kilku powieści. Dlatego też ostatni z takich e-booków przeszedł najśmielsze oczekiwania zwolenników lapidarnej treści. Tekst wyświetlanej powieści wyglądał bowiem następująco: „ . ”. Ostatecznym wariantem były tak zwane z-booki (vide: SJJ 2258, t. 12: „Z-Zwerbalizować”), czyli książki przyswajane za pomocą powonienia. Ich kampanię reklamową przeprowadzono pod hasłem: „Od tej pory czytanie będzie tak łatwe, jak oddychanie”. Jednakże malkontenci, ironicznie parafrazując ten slogan, utrzymywali, iż raczej „Od tej pory wszyscy będą mieli książki w nosie”. I rzeczywiście. Ów wynalazek okazał się kompletnym niewypałem. Nie pomogły rozpaczliwe próby ratowania sytuacji i zaangażowanie w sprawę potentatów branży kosmetycznej. Nawet desperackie kroki, choćby wkomponowanie w nazwy znanych perfum nazwisk pisarzy, nie wpłynęły pozytywnie na popyt. Z-booków w rodzaju Baudelaire no 5, nikt nie chciał niuchać. Tymczasem postępowała stopniowa degradacja i redukcja słowa. Okazało się, że jego funkcję z powodzeniem może przejąć obraz. Wyglądało to prawie tak, jakby cywilizacja ludzka cofnęła się do czasów pisma obrazkowego, z tą różnicą, że sama forma graficzna słów uległa całkowitej atrofii. Jednocześnie jednak dalszy rozwój technologii pozwolił zastąpić niemal bezużyteczną mowę zupełnie nieabsorbującą czynnością transferu zwizualizowanych myśli, przy czym należy zaznaczyć, iż myśli te ograniczały się tylko do elementarnych skojarzeń, pozbawionych głębszej refleksji.


No cóż, moja droga siostro, pewnie sporą część napisanych dzisiaj słów widzisz po raz pierwszy. „Bambuko”, „malkontenci”, „zwerbalizować”, „atrofii” – co to w ogóle ma znaczyć? Ja zwykle usiłuję odczytać sens takich zagadkowych wyrazów z kontekstu, a i tak nigdy nie jestem do końca przekonany, czy właściwie. Dlatego notuję sobie co bardziej problematyczne słowa i proszę miejscowych o dodatkowe wyjaśnienia.


Twój Lem

_________________________________________________________________________________




@ @ @

_________________________________________________________________________________

Nowe Gniezno 11-06-2296


Szanowny Panie Lem


W odpowiedzi na dręczące Pana wątpliwości, spieszymy z wyjaśnieniami, mającymi na celu ich niechybne rozwianie, w rezultacie zaś zasianie zwiastującego obfite żniwo ziarna całkowitej pewności (będącego przeciwieństwem wyniszczających zarodków kompletnej niewiedzy), dzięki któremu Pańska skołatana dusza osiągnie stan Sofii Absolutnej, a Pan będzie mógł pretendować do miana Mędrca w comiesięcznym ogólnonarodowym głosowaniu esemesowym (opłata = Bóg zapłać + vat). Oto zatem objaśnienia niektórych terminów, które zaznaczył Pan jako problematyczne:

Zakręcili kurki – dosłownie: odcięli dopływ gazu. Zapewne chodzi tu o odcięcie dopływu gazu w 2037 roku, czyli odmowę dalszych kredytowych dostaw tego surowca przez Wielkie Prawosławne Carstwo Radzieckie dla sukcesywnie demoralizujących się krajów Europejskiej Wspólnoty Transakcji Bezgotówkowych.

Kacapy – niezmiernie obraźliwe określenie obywateli Wielkiego Prawosławnego Carstwa Radzieckiego, stosowane nagminnie przez propagandę Europejskiej Wspólnoty Transakcji Bezgotówkowych.

Strefa Gazy – wydzielone miejsce na wybrzeżu Morza Śródziemnego, gdzie w XX i XXI wieku istniało getto dla palestyńskich autochtonów, ciemiężonych przez żydonazistowskich okupantów.

Zimna Wojna – zamrożenie stosunków dyplomatycznych i ostateczne zerwanie wszelkich więzi pomiędzy PRL (Polską Rzeczpospolitą Liberalną) a RP (Rzeczywistą Polską), zwaną też Strefą Wykluczonych. Za faktyczny początek zimnej wojny powszechnie uważa się ukończenie budowy Wielkiego Muru Pogardy w 2061 roku.

Efekt cieplarniany – zjawisko nieprzerwanego podwyższania się temperatury Ziemi, wywołanego nadmierną emisją gazów cieplarnianych do atmosfery. Wskutek postępujących zmian klimatycznych stopniały całkowicie: lądolód Grenlandii, pokrywa lodowa Arktyki, lodowce Antarktydy, wieczna marzłoć Alaski, północnej Kanady i wschodniej Syberii, a nawet chłodnie Centrali Rybnej w Darłowie. Następstwami owych roztopów były:

a) gwałtowny wzrost poziomu wód mórz i oceanów, który spowodował globalną powódź w 2244 roku;

b) fakt, iż blisko osiem ton mrożonych tusz dorsza, śledzia i płastugi, zmieniło swój stan skupienia ze stałego na ciekły.

Jedynym trwałym lądem, jaki się ostał po tej przytłaczającej swym ogromem klęsce żywiołowej, jest wyspa Polska, zamieszkana przez naród podzielony na dwa organizmy państwowe – RP i PRL.

Bambuko – dawna wieś w niegdysiejszym województwie podlaskim (powiat sejneński), słynąca z tradycji snucia przez jej mieszkańców barwnych opowieści ustnych, zbliżonych w formie do prastarych ballad ludowych.

Malkontenci – osobnicy krytycznie nastawieni do dehumanizacji życia poprzez zaniechanie badań nad samorozwojem jednostki ludzkiej i skoncentrowanie się wyłącznie na doświadczeniach, mających przyczynić się do postępu techniki.

Zwerbalizować – przełożyć pozbawiony cech językowych strumień zwizualizowanych myśli na słowa.

Atrofia – zanik.

W powyższej egzegezie zdecydowaliśmy się zawrzeć również te wyrazy, które wymienił Pan w liście do siostry (o czym dowiedzieliśmy się, ponieważ regularnie sprawdzamy Pańską korespondencję pod kątem poprawności gramatycznej). Jednocześnie informujemy, że odpowiedzi na pozostałe pytania dotyczące kłopotliwych słów i wyrażeń (tj. żydomasoneria, Jasna Góra, ciemnogród, in vitro, in principio erat Verbum, miłość i Bóg) może Pan uzyskać podczas codziennej Mszy Świętej, odprawianej przez całą dobę o pełnej godzinie w Soborze Katedralnym pod wezwaniem Podwyższenia Tu-154.


Z poważaniem

Rada Episkopatu RP

_________________________________________________________________________________

Nowe Gniezno 17-06-2296



Szanowny Panie Lem


Nauka chrześcijańska niezbicie dowiodła, że człowiek rodzi się z grzechem pierworodnym i że całe jego ziemskie życie powinno skupiać się na tym, ażeby ów grzech odkupić. Jednak w XX i XXI wieku, ustawiczne odchodzenie od tego, czego nie da się objąć rozumem spowodowało, że jedyną namacalną wartością na tym ziemskim padole, okazał się być pieniądz. Rychło jednak i pieniądz się zdematerializował, przybierając formę karty kredytowej. W rezultacie ówczesny człowiek rodził się już nie z grzechem pierworodnym, a z saldem początkowym, które zaraz na starcie przybierało wartości ujemne, i które przez resztę życia zmuszony był spłacać. Tym sposobem żydomasoneria (a propos – czy był Pan już na Mszy Świętej i czy pojmuje Pan sens tego słowa?) korumpująca świat polityki i kontrolująca rynek finansowy, całkowicie ubezwłasnowolniła zwykłego człowieka, albowiem jego byt ziemski nie był już uzależniony od żmudnej pracy nad samym sobą, a od wysokości przyznanego kredytu, czyli tak naprawdę od widzimisię rządzących światem bankierów i polityków. Cała ta sytuacja przypominała zamierzchłe czasy, kiedy plemiona pogan, by nie narazić się na gniew srogich bożków, oddawały im w ofierze najcenniejsze dobra (podówczas były to głównie płody ziemi). W tamtym świecie za implikacje bożego gniewu uznawano przede wszystkim negatywne zjawiska pogodowe: burze i niszczycielskie wichury, susze lub nieustanne ulewy, czyli kaprysy natury mające wpływ na nieurodzaj. Tysiące lat później – w realiach samozwańczych bożków spod znaku ogólnoświatowej finansjery, takimi implikacjami były już: kryzys gospodarczy, rosnąca inflacja i postępujące bezrobocie. Ale rozgniewanego żydomasońskiego bożka można było jeszcze udobruchać następną ofiarą. Zdecydowano się zatem podwyższyć podatki, wywindować ceny produktów żywnościowych, obciąć wynagrodzenia, renty, emerytury i wydatki na cele socjalne. Zgromadzone w ten sposób oszczędności złożono przed ołtarzem żydomasońskiego bóstwa, zaś doprowadzony do skrajnego ubóstwa lud w jeszcze większym stopniu uzależnił się od banków, gdyż teraz zaspokojenie nawet podstawowych potrzeb wymagało zaciągnięcia kolejnego kredytu. Dzięki tej ofierze największe banki nie ogłosiły swojej upadłości, a finansowy bożek mógł nadal niepodzielnie rządzić.

To nie jest żadna przypowieść, Panie Lem. To urywek historii naszego niegdyś wspólnego kraju. Geneza jego upadku i podziału. Żywimy nadzieję, że owe krótkie wprowadzenie, skłoni Pana do dalszego zgłębiania feralnych dziejów naszej rozbitej ojczyzny.


Z poważaniem

Rada Episkopatu RP

_________________________________________________________________________________

Strefa Wykluczonych 19-06-2296



Droga Jajniki!


Zaznajomiłem się właśnie z zabytkami tutejszego piśmiennictwa. Jakże różnią się od tekstów odnalezionych przez ojca. Miejscowi mówią, że to prapoczątki naszego wspólnego niegdyś języka, i że jeśli zamierzam go dla PRL odzyskać, to powinienem zignorować nic nie warte (ich zdaniem) odkrycia taty, wzorować się natomiast na tych dawnych zapiskach. Konkretnie chodzi o to, by proces przywracania pisma i mowy, rozpocząć od przeniesienia w nasze realia ich pierwotnej formy. Tubylcy są przekonani, że jedynie w ten sposób, rekonstruując krok po kroku system znaków i odpowiadających im dźwięków, uda nam się w bliżej nieokreślonej przyszłości ich doścignąć, czyli wprowadzić w życie znacznie bardziej zaawansowaną, współczesną postać języka. Trudno się z nimi nie zgodzić. Ja wprawdzie, po żmudnych i długotrwałych badaniach, zdołałem niezgorzej opanować to nowożytne pismo (i – jak mniemam – przekazać ci niemało z nabytej tutaj wiedzy), jednak zwykły śmiertelnik, niezdolny do nieustannego analizowania i wyciągania wniosków, nie przyswoi sobie ot tak skomplikowanego i rozbudowanego słownictwa. Dlatego postanowiłem sam stworzyć coś, co w swoim kształcie będzie przypominało ich zabytki literackie (znacznie mniej skomplikowane i prostsze do przyswojenia), w treści zaś powinno opowiadać o zdarzeniach właściwych dla naszego świata. Przy okazji, przesiadując niemal cały czas w tutejszej Bibliotece Narodowej (to takie pomieszczenie, w którym znajduje się niezliczona ilość książek), dowiedziałem się, iż teksty literackie posiadają różnorodne cechy własne, które decydują o ich klasyfikacji. Są zatem wiersze, opowiadania, powieści, reportaże, eseje literackie i wiele, wiele innych. Nie będę ci teraz tłumaczył, co jest co, ani czym jedne różnią się od drugich, gdyż moje wyjaśnienia byłyby dla ciebie zbyt zawiłe, i jestem przekonany, że niewiele byś z nich zrozumiała. Tak czy siak, ja zamierzam właśnie napisać opowiadanie. Pierwsze w naszym świecie, przecież u nas jeszcze nikt tego nie dokonał. Trzymaj więc za mnie kciuki (czyli pierwszy palec od prawej w lewej ręce i pierwszy od lewej w prawej).


Twój Lem

_________________________________________________________________________________





Ѭ Ѭ Ѭ








@ @ @

_________________________________________________________________________________

Nowe Gniezno 22-06-2296



Szanowny Panie Lem


Z nieskrywaną satysfakcją odnotowaliśmy Pańskie szczere zainteresowanie staropolszczyzną, jak również poczynione przez Pana próby literackie w tej materii. Aż chciałoby się rzec: „Tak trzymać, młody chwacie!”. I jeszcze: „cudze chwalicie, swego nie znacie”. Gdyż właśnie ta głęboka maksyma doskonale ilustruje upadek na samo dno ludzkiego jestestwa, jaki się w Pańskim kraju dokonał. Otóż nic innego, jak propagowany przez niegdysiejszą hołotę polityczną brak szacunku dla rodzimej tradycji, spuścizny naszych wspólnych dziadów, naszej niepowtarzalnej kultury i historii, oraz ślepe podążanie za obcymi trendami, za bezbożnym i amoralnym zachodem, doprowadziły do podziału naszego niegdyś jednolitego narodu, a w konsekwencji do kompletnego zdziczenia tej jego odszczepieńczej części, która poddała się demagogii prozachodnich krętaczy, czyli ojców założycieli PRL-u. Dlatego fakt, że Pan, sam przecież dziecię owego niedorzecznego systemu, z zapałem oddaje się odtwarzaniu języka naszych praprzodków, uradował nas w tak wielkim stopniu. Czytając zaś Pańskie opowiadanie, co rusz nachodziły nas refleksje o czasach minionej świetności, o czasach, gdy nasz zjednoczony naród ramię w ramię podążał ku świetlanej przyszłości, nie zapominając wszakże o swoich korzeniach i o pełnej blasku przeszłości. I podczas tej naszej rzewnej zadumy nie mogło rzecz jasna zabraknąć prasłowiańskiej perły, pierwszego zdania zapisanego w języku polskim, które nam się nagle przypomniało: „Dam ci ja podbrzusze, a ty poczymaj”, czy jak to tam było. Kończąc ten list owym wielce wymownym cytatem, życzymy Panu dalszych sukcesów na niwie literackiej.


Z poważaniem

Rada Episkopatu RP

_________________________________________________________________________________




№ № №








 
 


@ @ @

_________________________________________________________________________________

Strefa Wykluczonych 06-07-2296


Droga Jajniki!


Już wsio w ordnunku (jak mawiają tubylcy), i nie mam najmniejszych powodów do frasunku. Mało tego, okazało się, że ów typ, który w moim mniemaniu miał mnie śledzić, w rzeczywistości ma na głowie zupełnie inne obowiązki. Otóż dosłownie kilka sekund po tym, jak skończyłem kreślić na rewersie bibliotecznym poprzedni list, mój rzekomy prześladowca podszedł do mnie i się przedstawił. Innocenty Delator, miło mi, zagaił. Po czym rzekł:

Mam za zadanie chronić pańską personę non gratę przed ksenofobicznie usposobionym lumpenproletariatem. W zasadzie mogę śmiało stwierdzić, iż jedynie mojej dotychczasowej kurateli zawdzięcza pan fakt, że do tej pory jeszcze żaden gagatek nie dał panu do wiwatu.

I – zupełnie jakby czytał w moich myślach (lub przynajmniej zdołał zapoznać się z treścią ostatniego rewersu) – dodał:

Co zaś się tyczy regularnego sprawdzania korespondencji, to przypominam panu, iż o weryfikacji listów pod kątem poprawności gramatycznej był pan przez nas wcześniej poinformowany. A żaden szuler nigdy nie gra w otwarte karty. Natomiast w dalszym ciągu mojego monologu uzmysłowię panu, jak istotne jest stosowanie w praktyce reguł i prawideł gramatyki. Bo niech pan, panie Lem, sam pomyśli. Jeśli, na przykład, w którymś z listów adresowanych do pańskiej wielce szanownej małżonki, pardon, siostry, czy raczej konkubiny, pragnąc, powiedzmy, dać jej do zrozumienia, że czuje się pan pozbawiony przezeń autonomii, zamiast „daj mi swobodnie żyć”, napisałby pan „daj mi swobodnie rzyć”, to przecież, w danym kontekście, całkowicie wypaczyłby pan sens komunikowanej treści.

Na dodatek, ten mój urojony ogon, okazał się być bardzo sympatyczną osobą. Spędziliśmy razem prawie cały wieczór w jakimś barze, do którego sam mnie zresztą zaprowadził. Bawiłem się setnie. Centuś (przeszliśmy na ty), namówił mnie między innymi, bym po raz pierwszy skosztował miejscowego trunku, po którym niemal bez przerwy pokładałem się ze śmiechu, podczas gdy mój towarzysz raczył mnie coraz to kolejnymi anegdotami. Jak więc widzisz, tak wiele się tutaj dzieje, że absolutnie nie mogę narzekać na nudę i monotonię. Szkoda tylko, że ciebie ze mną nie ma. Po powrocie będę miał ci tyle do opowiedzenia.


Twój Lem

_________________________________________________________________________________









@ @ @

_________________________________________________________________________________

Strefa Wykluczonych 13-07-2296


Droga Jajniki!


Goszczą mnie tutaj iście po carsku. Niedawno byłem chociażby na ekskursji w tutejszym kurorcie – Zakopanem. I niemal bez przerwy wylegiwałem się na plaży. Zakupiłem też nieco suwenirów w miejscowej Cepelii, m. in. drewniany długopis-ciupagę z wyrytą kotwicą i napisem „Ocean Bałtycki”. Aktualnie przebywam natomiast w Domu Pracy Twórczej. Stworzono mi tutaj idealne warunki do pisania; rezydencja, w której zostałem zakwaterowany wraz z innymi pisarzami, znajduje się na ustroniu, z dala od wszelkiej cywilizacji, i jest dodatkowo odgrodzona od świata solidnym parkanem. Nad naszym spokojem czuwają strażnicy, którzy pilnują, by nikt postronny nie wtargnął na teren ośrodka i nie zmącił naszego twórczego skupienia. Nam też nie wolno się pod żadnym pozorem oddalać. Za to wręcz przymusza się nas do pisania. Na dzień dobry musiałem wypełnić niezliczoną ilość kwestionariuszy. Nasz opiekun wyjaśnił mi, że zbierają informacje, niezbędne do stworzenia mojej przyszłej pisarskiej biografii. Tymczasem ja pracuję obecnie nad kolejnym opowiadaniem. Ponieważ zaś w przypadku poprzedniego utworu zupełnie umknął mi fakt, iż powinienem swoje dzieło jakoś nazwać, tym razem nadrabiam zaległości i mam już wcale niezgorszy tytuł roboczy: „Jak ocalał świat”. Rzecz będzie traktować o wielkiej powodzi z 2244 roku i o jej konsekwencjach. Póki co nie zamierzam ci jednak zdradzać niuansów, gdyż niebawem powinienem zakończyć pracę. Wówczas prześlę ci kompletne opowiadanie. Całuję.


Twój Lem

_________________________________________________________________________________

Strefa Wykluczonych 22-07-2296


Droga Jajniki!


Doszedłem do wniosku, że należy za wszelką cenę zachować obydwa teksty, które niegdyś odkrył nasz ojciec. Nawet jeśli miejscowi usiłują mnie przekonać, iż nie są one warte złamanego grosza. Być może tak to się przedstawia z ich perspektywy. Jednak z punktu widzenia narodu przez stulecia pozbawionego mowy, owe odkrycia były pionierskie i bez wątpienia należy im się eksponowane miejsce w przyszłej historii naszej literatury. Twierdzę wręcz, że powinny odgrywać tę samą rolę, co ichnie zabytki piśmiennictwa. Przy okazji zaś, przeglądając zbiory niewielkiej biblioteki w Domu Pracy Twórczej, natrafiłem na pewien trop, który dodatkowo utwierdził mnie w przekonaniu o bezcenności przynajmniej jednego z tekstów. Otóż wertując opasłe tomisko zatytułowane „Słownik Terminów Literackich”, znalazłem objaśnienie skrótowca „PL”. Wyobraź sobie, że ów tajemniczy zbitek liter oznacza podmiot liryczny, czyli jak gdyby bohatera jednego z najstarszych i najbardziej relewantnych dla literatury gatunków – poezji. Okazuje się więc, iż najprawdopodobniej nasz tatko natknął się na jakiś archaiczny wiersz. Niewykluczone też, że jest to jedna z pierwszych pisarskich prób odtworzenia naszego utraconego języka. Co zaś się tyczy drugiego tekstu, to nawet jeśli nie posiada on żadnych walorów literackich, na zawsze pozostanie w mojej i twojej pamięci, wszak zawdzięczamy mu swoje imiona. Przesyłam ci zatem oba teksty, byś przechowała je do momentu mojego powrotu.


Twój Lem


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -


ZAŁĄCZNIKI:





2)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz