piątek, 28 grudnia 2012



HEPI HELOŁIN




 



– Cukierek albo psikus!


– O matko przenajświętsza, nie mam ja dla was dziatki żadnego cukierka. Może bym ja wam lepiej dała świeczuszkę, cobyście ją zapalili na grobie jakiegoś aniołka bożego, przedwcześnie zmarłego, którego pan nasz miłościwy dla jego dobra zawezwał do królestwa niebieskiego.


Kewin tępym wzrokiem spojrzał na staruszkę, przekonany, że ma przed sobą zjawę nie z tego świata, po czym wyciągnął zza pazuchy gana i bez zastanowienia kropnął ohydną zmorę prosto w łepetynę.


– Trzysta dwudziesty czwarty obcy. Tudej ołwer. Natan, ślij esa do Dżordana. Jego fater robi biznesy z truposzami i chętnie posprząta.


– Zrobione. To ile mamy cuksów?


– Trzy cuksy, dwie mandaryny i jedna tabliczka czekoladoniepodobna z tesko. Takiej biedy jeszcze nie było. Prawie sami obcy. Swoi już dawno stąd pospierdalali. W Berlinie, Londynie czy Oslo, na brak słodyczy narzekać nie mogą.


– Tak, na zachodzie jest lajcik. A tu – tyle zachodu dla paru marnych cukierków. Okej, maj frend. Ja spadywuję. Starzy namierzyli mnie dżipiesem i przysłali esa, że jak za ten minets nie wrócę, to przetrzepią mi skórę. Pewnie chcą jechać na cmentarz. Czasami wydaje mi się, że oni też trzymają sztamę z obcymi.


– Odstaw im jakiegoś dżołka. Na przykład zmocz zapałki albo obetnij knoty w zniczach. Jak nie wyczaisz na ich fejsach smajla, to znaczy, że ci kosmici już dawno ich przekabacili.


– Zajefajnego masz pomysła. Tak właśnie zrobię. A teraz narka i hepi helołin.


– Hepi, kolego. Być może dożyjemy czasów, kiedy w tym kraju zostanie już tylko garstka sztywniaków. Wtedy to na nas skierują się reflektory. A dla tej resztki obcych, to niech sobie nawet ta ich światłość wiekuista świeci. Światłość wiekuista całodobowa za dychę, dwunastogodzinna – za pięć zyla. Zależy od wielkości wkładu i od promocji.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz