piątek, 12 października 2018


 PALI SIĘ, MOJA PANNO 
Fragment książki reporterskiej Raj dla grzeszników




No i stało się – Czesi okazali się bardziej radykalni od Polaków. „Kouření může zabít Vaše nenarozené dítě [1]” – głosi napis na opakowaniu tytoniu. A nad ostrzeżeniem zdjęcie podłączonego do aparatury tlenowej, całkiem pokaźnego noworodka. To już nie zmasakrowane zwłoki płodu, eksponowane na demonstracjach obrońców życia w Polsce, to żywy i jednocześnie umierający człowiek, a przecież – jeśli wierzyć napisowi – martwy i nienarodzony. Otwieram paczkę w poszukiwaniu resztek tytoniu. Moim oczom ukazuje się nadrukowana w środku, kolejna przestroga: „Kouření zabíjí, přestaňte nyní [2]”.


„Bzdura!” – mówi Ondra, opróżniając z gwinta plastykową dwulitrówkę branika. „Kiedyś mieszkałem z kamoszem, który miał tak gwałtowne ataki duszności, że robił się siny na twarzy, jakby miał za chwilę zastukać kapciami [3]. Spanikowałem, nie wiedziałem jak mu pomóc. Krzyczę do niego: «Ferdo, ty vole, co mam robić?!». Ale on nie może wykrztusić z siebia ani słowa, tylko wskazuje na paczkę fajek. No to wepchnąłem mu do pyska papierosa i odpaliłem. No i jak myślisz, co się stało?”. Nie daje mi jednak odpowiedzieć, tylko sam tryumfalnie dokańcza opowieść: „A widzisz, wcale się od tego nie przekręcił, tylko na odwrót – przestał się dusić”.


Tymczasem moja paczka najlepszego lekarstwa na bezdech świeci pustką. Widząc me daremne wysiłki, by z dna opakowania coś jednak wygrzebać, Ondra wyciąga zza łóżka reklamówkę i wysypuje jej zawartość na gazetę.


„Ja to jestem zawsze przygotowany, zostawiam sobie na czarną godzinę szpaki [4]” – chwali się, a na dodatku telewizyjnym do dziennika „Mladá Fronta Dnes” lądują kiepy. Głowa zmarłego Miloša Formana, widniejącego na okładce, zostaje wymownie posypana popiołem. „Pamiętaj człowieku, że z prochu powstałeś i w proch się obrócisz” – recytuję w myślach, podczas gdy mój współlokator przyozdabia petami lico czeskiego reżysera. Ale Ondra nie tylko kolekcjonuje własne szpaki, czyli niedopałki papierosów wcześniej przez siebie spalonych, często wychodzi też z reklamówką na kilkunastominutowe spacery, a kiedy pytam go, czy idzie na zakupy, to tylko przecząco kręci głową. Wraca z foliówką pełną starych szlugów zbieranych po chodnikach, a tych świeżych, porzuconych w popielniczce przy wejściu do ubytovni, wciąż jeszcze się tlących i apetycznie skwierczących niczym skwarki na patelni, nie bierze na wynos tylko konsumuje na miejscu. Teraz oferuje mi skręta skleconego ze zdobycznych trofeów, a kiedy grzecznie dziękuję, pyta, czy mam 20 koron. Odpowiadam, że owszem, jednak za takie grosze nie da się kupić ani tytoniu, ani papierosów. Lecz Ondra ripostuje, że się da i podsuwa mi patent, którego nauczyli go niegdyś bezdomni – kupuje się za dwudziestaka karton dutinek [5], tnie się je na małe kawałeczki i skręca w bletce. Twierdzi, że wychodzą z tego kurewsko mocne fajki i można się napalić dwoma, trzema sztukami dziennie. Mówię, że nie ma w tym nic dziwnego, bo pewnie po wrażeniach z palenia samego papieru odechciewa się jarać na długie godziny. Ale Ondra przepuszcza mimo uszu moją uwagę i kontynuuje niezrażony: „Vole, mieszkałem kiedyś z frajerami [6], co odbębnili wyrok w basie [7]. Z tymi to się kurzyło nawet herbatę!”.

Po tym szczerym i radosnym wyznaniu podnosi z łóżka swój atrybut pokojowej władzy – dálkový ovladač [8], by demonstracyjnie poprzerzucać telewizyjne kanały. Pokaz kończy się w momencie, gdy natrafia na program TV Barrandov, a na ekranie starego, kineskopowego telewizora, pojawia się imiennik spopielonego przed chwilą Formana. Prezydent Miloš Zeman udziela wywiadu właścicielowi stacji telewizyjnej – Soukupovi. To cotygodniowy program „Tydzień z prezydentem”, propagandowy wypust telewizji, której ramówka bazuje m.in. na kalce amerykańskich court show, inscenizowanej rozprawie sądowej w odcinkach – „Sędzina Barbara” i kilku programach publicystycznych, prowadzonych przez samego szefa. Jeszcze niedawno TV Barrandov odgrzewała stary kotlet – serial „30 przypadków majora Zemana”, który powstawał w latach 1974-79, w czasach normalizacji za rządów Husáka, kiedy zaostrzono cenzurę i brutalnie rozprawiano się z opozycją. Serial miał przywrócić zaufanie społeczeństwa do służb mundurowych po praskiej wiośnie. Jego głównym bohaterem jest Jan Zeman – funkcjonariusz komunistycznej SNB, czechosłowackiego odpowiednika policji, a ostatni odcinek nosił tytuł „Róże dla Zemana”. Postać majora zagrał ceniony aktor teatralny – Vladimír Brabec, który pod koniec swej kariery zabłysnął w drugiej po piwie czeskiej specjalności, mianowicie dubbingu. Zastępował m. in. głos Iana Holma w roli Bilbo Bagginsa we „Władcy pierścieni” czy Rogera Moore'a jako Jamesa Bonda. Tymczasem urzędujący kolejną kadencję prezydent Zeman podczas swej kampanii wyborczej też wcielił się w rolę stróża bezpieczeństwa. „Stop emigrantom i Drahošovi” – głosiły bilboardy prezydenckie przed drugą turą, w której zmierzył się z liberalnym kandydatem, Jiřím Drahošem. W taki właśnie sposób wykorzystał w walce o posadę niepokoje społeczne związane z zalewającą Europę falą uchodźców islamskich. Jednak w świadomości społecznej bardziej utrwalił się wizerunek prezydenta jako zatwardziałego palacza i „swojego chłopa”, nie kryjącego się ze słabością do mocnych alkoholi. W filmie dokumentalnym „Obywatel Havel”, ówczesny przewodniczący ČSSD prosi Havla o nalanie jeszcze jednego kieliszka, po czym z rozbrajającą szczerością wyznaje: „Wie pan, panie prezydencie, ile becherovek wypiliśmy w autobusie? Nasz autobus wyborczy jechał na dwóch paliwach – ropie i becherovce”. Nic dziwnego, że zaraz po pierwszym wyborze Zemana na głowę państwa, internetowy sklep Alkohobchod.cz reklamował się hasłem: „Miloš wygrał na procenty. Wypijmy z prezydentem, z Milošem” [9]. Ondra przyznaje się, że w ostatnich wyborach głosował za reelekcją Zemana. „Ten to się z niczym nie szczypie! Teraz to akurat woda, choć czort wie, czy nie wódka. Ale raz, jak był z nim wywiad w pałacu prezydenckim, to na stole stało z pięć flaszek becherovki!” – emocjonuje się wpatrzony w ekran, na którym prezydent sięga po szklankę z bezbarwnym płynem, podczas gdy sam jednym haustem wypija ćwierć z dwulitrowej butelki piwa i odpala papierosa z recyklingu. Zaciąga się i kaszle siarczyście, dławiąc się dymem ze starego, wysuszonego tytoniu. Widocznie swoją przygodę z paleniem rozpoczął dużo wcześniej niż prezydent, który podczas wizyty w fabryce papierosów w Kutnej Horze, tak przemówił do zgromadzonych pracowników: „Chciałem wam powiedzieć, że ja sam zacząłem palić dopiero w wieku 27 lat, kiedy mój organizm był już w pełni rozwinięty i nikotyna nie mogła mu już zaszkodzić. Pozwólcie, abym waszym dzieciom też polecił takie postępowanie, czyli poczekać do 27 lat, a potem palić bez ryzyka. A ponieważ na koniec, przed pytaniami od was, zawsze oczekuje się ode mnie jakiegoś bon motu, chciałem wam powiedzieć, że istnieją dwie opinie na temat leczniczego działania tytoniu. Pierwsza jest optymistyczna, według niej tytoń zapobiega chorobie Alzhaimera i Parkinsona. Druga jest pesymistyczna. Zgodnie z nią pierwsza jest prawdziwa dlatego, że na raka płuc umiera się szybciej niż na Alzhaimera czy Parkinsona. Na koniec chciałbym powiedzieć, że jestem zwolennikiem pierwszej, czyli optymistycznej opinii [10]”. 

Tymczasem na szklanym ekranie Zeman brnie w tematy ekonomiczne, mówi coś o dynamice chińskich inwestycji w Czechach, co chyba Ondrę niespecjalnie interesuje, bo chwyta pilota i przełącza na Óčko – popularny kanał muzyczny. Właśnie leci piosenka didżejów Hardwella i Maddixa, zmiksowana wersja starej pieśni ludowej, którą w czasie wojny śpiewali włoscy partyzanci walczący z faszystami:


Pewnego ranka, gdy się zbudziłem,

o bella, ciao! bella, ciao! bella, ciao, ciao, ciao!

Pewnego ranka, gdy się zbudziłem,

Spotkałem wroga w kraju mym.



Na ekranie telewizora karnawał trwa w najlepsze – muzyka przyspiesza, melodia się zapętla, wchodzi świdrujący bas, DJ wykrzykuje ze sceny: „Put your hands up!”, a publika pokornie podnosi ręce do góry, niczym poddający się partyzantom faszyści. Ondra też podryguje w rytm muzyki, dopalając swojego zmiksowanego skręta. 

„Jak miałem siedemnaście lat, to miałem swój sprzęt i zajebistą kolekcję winyli. Wszystko się posrało, kamo [11], kiedy mama odeszła” – mówi. „Znalazłem ją martwą w pokoju. Gdy tylko stałem się pełnoletni, starszy brat wyrzucił mnie z domu. Wykorzystał moją naiwność – dał mi do podpisania papiery, mówiąc, że to jakiś podatek od nieruchomości, który musimy zapłacić. Uwierzyłem mu na słowo, nie przeczytałem, a tak naprawdę to było zrzeczenie się praw do chaty. Potem opierdolił cały mój sprzęt i płyty. Chciałem go zabić. Próbowałem wynająć gangsterów, a jak się nie udało, sam kupiłem na czarnym rynku Magnum za siedem kawałków. Ale nie miałem odwagi tego zrobić, wyrzuciłem broń do rzeki. Nienawidzę gnoja, właściwie została mi tylko siostra, on już dla mnie nie żyje, chociaż go jednak nie zabiłem”. 

Dzisiaj jedyny majątek Ondry stanowi stary telewizor i używany set-top box – dekoder telewizyjny, kupiony okazyjnie od sąsiada, który organizował swój wyprzedażowy black friday, zbierając prachy [12] na metaamfetaminę. Ondra nie może zasnąć bez włączonego telewizora, a kiedy już mu się udaje, to nerwowo przewraca się z boku na bok, wierzgajac przy tym nogami i cicho pojękując. Ponoć psychiatra, który wysłuchał jego historii, uznał, że bólem istnienia, którego doświadczył, można by śmiało obdzielić kilku ludzi. Problemy próbował rozwiązywać alkoholem i narkotykami. Żył ponad stan, przez co teraz jest solidnie zadłużony. Egzekutor siedzi mu na wypłacie i każdego miesiąca zabiera większą część pensji, zostawiając ochłapy, które przy jego nałogach zwykle nie starczają nawet na jedzenie. Prawdopodobnie czasami dyskretnie podbiera trochę żarcia ode mnie, tak, żebym się nie połapał – raz plasterek szynki, innym razem sera, czy odrobinę masła. Kiedy mówię mu, że w Polsce egzekucja bardziej kojarzy się z rostrzelaniem, egzekutor z wykonawcą wyroku śmierci, a na sądowego urzędnika odzyskującego długi mówimy komornik, śmieje się. W języku czeskim słowo „komorník” oznacza służącego, natomiast rozstrzelanie to „poprava zastřelením”, co z kolei mnie wprawia w rozbawienie. Brzmi, jakby skazany poprawił się dzięki zastrzeleniu. Resocjalizacja poprzez śmierć. Ondra podsumowuje nasze językowe wycieczki stwierdzeniem, że gdyby znów miał w ręku Magnum i mógł kogoś poprawić, to najchętniej poprawiłby wszystkich Arabów.

W nocy z lodówki znikają dwa plasterki salami. Kiedy rano pytam Ondrę o ten fakt, stanowczo zaprzecza, mówiąc, że w życiu nie połasiłby się na jakieś resztki kiełbasy. Sąsiedzi z pokoju obok też idą w zaparte – czeski film, nikt nic nie wie. Jak u Formana, gdzie podczas balu strażaków ginie salceson – nagroda w loterii. Za to na krześle nie ma już niedopałków i gazety ze spopielonym reżyserem. A Ondra, który przed chwilą wziął zálohu [13], wyciąga w mym kierunku dłoń ze świeżą, jeszcze nienapoczętą paczką papierosów i pyta, czy zapalę z nim po calaku.

_____________

[1] Tłum. – palenie może zabić Twoje nienarodzone dziecko


[2] Tłum. – palenie zabija – od razu przestań


[3] „Zastukać kapciami” – czes. „zaklepat bačkorama”, idiom oznaczający to samo, co polskie „kopnąć w kalendarz” czy „wyciągnąć kopyta”


[4] „Szpaki” czyli „špačky”, jak Czesi potocznie nazywają niedopałki


[5] Dutinky – bibułki do skręcania papierosów w maszynce


[6] Frajer to polski odpowiednik przystojnego i pewnego siebie mężczyzny; tu w potocznym znaczeniu „jebaka”


[7] Basa – slangowe określenie więzienia, dosłownie kontrabas. Znaczeniowo najbliżej mu do polskiego „pudła”, struny w tym przypadku symbolizują kraty, a pudło rezonansowe – celę


[8] Dálkový ovladač – w dosłownym tłumaczeniu – zdalny sterownik, czyli pilot do sterowania na odległość urządzeniami elektronicznymi


[10] Z czeskiego przełożyła Renata Rusin Dybalska, w swoim artykule „Nowy wymiar komunikowania politycznego na przykładzie języka prezydenta Czech Miloša Zemana”, Rozprawy Komisji Językowej ŁTN, t. LXII, 2016 

[11] Tłum. – kolo, ziom



[12] Pot. pieniądze


[13] Záloha – zaliczka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz